Gadjo Delhi 4 » Khagrachhari Yongda Buddhist Monastery http://gadjo4.karczmarczyk.pl Just another traveller's blog Thu, 09 Aug 2012 12:00:54 +0000 en-US hourly 1 http://wordpress.org/?v=3.4.1 Khagrachhari http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/02/16/khagrachhari/?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=khagrachhari http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/02/16/khagrachhari/#comments Thu, 16 Feb 2012 07:38:24 +0000 gadjo http://gadjo4.karczmarczyk.pl/?p=1188 Continue reading ]]> Zasnąłem koło 18ej czekając aż się pojawi prąd, który na jakiś czas zniknął. Ale jak się pojawił to mi się już nie chciało wstawać w innym celu niż zgaszenie światła. Wczesnym rankiem po 12h snu jadę do Khagrachhari. Autobus mometami tak się wlecze, że ci którzy jadą na dachu są wstanie zejść po drabinie, nie wysilając się zbytnio dobiec do przednich drzwi i wskoczyć do środka.

Dworzec autobusowy jest jakiś kilometr przed głównym bazarem. Przy dworcu jest hotel Cengi, singiel w bardzo dobrym stanie z tv i kiblem 200Tk. W okolicach bazaru jest parę innych hoteli, ale trochę za ładnie wyglądają jak na moje potrzeby. Jest też wypasiony Parjatan Motel parę kawałek przed dworcem autobusowym, tuż przy rzece Cengi.

Zgodnie z zaleceniem pana asystenta superintendenta z Ramgarhu idę na policję się zameldować. Policjant nie za bardzo wie o co chodzi, po krótkim namyśle podaje mi rękę, mówi „See you around” i daje do zrozumienia, że to już wszystko. No dobra, ja swoje zrobiłem. Idę się przejść, doczepia się jakiś denerwujący chłopaczek, ale po dosyć długim marszu ze mną i paru dłuższych postojach na herbatkę, podczas których wyraźnie mu się nudzi, kapituluje i wraca do domu. Z panem z indyjskiej Tripury imieniem Rinku lat 30 idę do najpierw do domków plemienia Marma, ale nic ciekawego tam nie ma, potem do następnej wsi, gdzie mieszkają przedstawiciele ludu Chakma. Tam można było zrobić parę fajnych zdjęć, bo była impreza, niestety smutna – pogrzeb – więc się wstrzymuję. W jednym z gospodarstw siedziało kilku mnichów oraz tłum pogrzebowych gości, recytując mantrę. Kawałek dalej Rinku chce żebym mu zrobił zdjęcie jak się popisuje chwytami karate jarając w tym samym czasie fajkę. Za rzeką podobno jest już Tripura, znowu średnio to zgodnę jest z mapą, wg. której tym razem do granicy jest jakieś 20km, ale nie mam na razie jak sprawdzić na gmapsach. Możliwe, że tutaj ja nie do końca zrozumiałem. Wracamy do głównej drogi, przy jednym z domków siedzi starsza pani o imieniu Gonga i pali wielką faję, coś co się nazywa daba, jest zrobione z bambusa (a może właśnie daba oznacza bambus) a to co się pali nazywa się kolki, ale to już nie wiem co to jest, chyba po prostu zwykły tytoń.

Razem z Rinku jedziemy na dworzec autosowy, ja z zamiarem zostania już w hotelu, ale w końcu idziemy znowu gdzieś za miasto. Przy hotelu Parjatan jest mini ogród botaniczny, wstęp 10Tk, kawałeczek dalej jest jakaś hinduksa świątynia, kolejnych parę km dalej jest całkiem ładna buddyjska stupa, ale tą widziałem tylko z autobusu jadąc do Khagrachhari. Skręcamy na wiochę mijając kolejne buddyjskie klasztorki i knajpki, w których siedzą Marma czy inni tribale, paląc te swoje daby. Potem mostek, rzeczka, jakiś kolejny buddyjski klasztor (Khagrachhari Yongda Buddhist Monastery), potem z powrotem na wieś, rzeczka (tym razem bez mostku, przechodzimy wpław, Rinku chce mnie przenieść na barana, ale się nie daję) i wracamy do głównej drogi kilka km za miastem, skąd wracamy autobusem.

Następnego dnia zastanaiam się gdzie tu pojechać, ładnie położona jest wiocha Langadu, ale to już trochę głębokie Hill Tractsy, dosyć blisko granicy, trochę się obawiam. Dumam, dumam, w końcu wyciągam aparat i idę na bazar. Tu już się zaczyna prawdziwa Azja, a właściwie azjatyckie multi-kulti, Bangladesze, Marmy, Chakmy, z wyglądu niektórzy przypominają Chińczyków, Kambodżów, trochę Birmy, ale gościnność cały czas ta z Bangladeszu. We wsi Gonjopara, tuż przy rzece Cengi, ktoś najpierw się chwali złapaną rybą a potem zaprasza na sesję zdjęciową do swojej chatki, w sklepiku, w którym się potem zatrzymuję na dłużej próbuję zapłacić, ale właściciel zdecydowanie odmawia przyjęcia kasy, na koniec (przedpołudniowej szwędaczki) wracam jeepem do miasta, znów nie chcą zapłaty.

Kawałek przed miastem jest miejsce gdzie stoją policjanci, jeden z nich mówi, że to tu powinienem zarejestrować swój pobyt a nie w thanie (na posterunku). Wypełniam formularz taki sam jak w Ramgarhu, potem wpis w zeszycie, gdzie widzę kto tu był przede mną – ostatni wpis białasów jest sprzed 5 dni, parę dni wcześniej kolejna grupka, tłumów nie ma, ale goście się zdarzają.

Krowę można kupić za 18000Tk (720pln), kozę za 16000Tk.

Okolice Khagrachhari Rinku się popisuje Pani pali dabę Rinku pali dabę Ogródek przy rzece Cengi Ogródek przy rzece Cengi Rzeka Cengi Rzeka Cengi Gonjopara Khagrachhari Yongda Buddhist Monastery Stoisko Pani robi coś do jedzenia Mały bazarek w okolicach Khagrachhuri ]]>
http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/02/16/khagrachhari/feed/ 0