Gadjo Delhi 4 » Shengcun http://gadjo4.karczmarczyk.pl Just another traveller's blog Thu, 09 Aug 2012 12:00:54 +0000 en-US hourly 1 http://wordpress.org/?v=3.4.1 Okolice Duoyishu, ciąg dalszy http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/07/12/okolice-duoyishu-ciag-dalszy/?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=okolice-duoyishu-ciag-dalszy http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/07/12/okolice-duoyishu-ciag-dalszy/#comments Thu, 12 Jul 2012 04:05:14 +0000 gadjo http://gadjo4.karczmarczyk.pl/?p=3118 Continue reading ]]> Idę ponownie na tarasy, mniej więcej tą samą trasą co 2 dni temu, ale jednak trochę inną, w pewnym momencie kończy mi się ścieżka a zaczyna urwisko z wodospadem, mgła jest, nic nie widać, ale w końcu jakoś trafam do tej samej wiochy co wczoraj. A tam impreza. Nie wiem jaka, ale zebrało się tu lokalesów wielu, pobierają jakieś pieniądze, wieszają plakaty itp. Okazja do pofocenia, nikt nie protestuje. Po jakimś czasie rozpadywuje się, ludzie się wynoszą a jeden z tutejszych zaprasza mnie na jedzenie. Idę za nim krętymi uliczkami, dochodzimy do dużego domu, udekorowanego zdjęciami Maozedonga itp (na jednym grupowym zdjęciu razem z Mao jest zdaje się też gospodarz domu, zapewne jakaś lokalna szycha). Po chwili zaczynają dochodzić różni inni oficjele z Xinjie, którzy chyba byli częściowo odpowiedzialni za całe zgrupowanie w centrum we wsi. Siadamy do stołu z masą różnych smacznych dań, ktoś polewa coś mocnego domowej roboty, jemy, gadamy (gadają), pijemy. Próbuję sobie przypomnieć zasady sawuarwiwru, o których się dowiedziałem od dziewczynek z Liuku. Wódeczka czy co to tam było ostro mocna, po 2 kielonkach zwalam się na kanapę i trochę przysypiam (na lekcji sawuarwiwru nic nie było o tym czy można spać w gościach). Budzi mnie chłopak tuż przed zakończeniem imprezy, wychodzę razem z pozostałymi goścmi i po krótkim spotkaniu z 80-latkami na parkingu zabieram się vanem do głównej drogi pomagając w międzyczasie wrzucić zepsutego tuktuka na ciężarówkę.

Stamtąd na piechotkę idę do wsi Shengcun, gdzie już na samym początku zaprasza mnie grupka szydełkujących starych babć. Potem kupując prowiant w sklepie znowu tamtejsi zapraszają, żebym przysiadł na chwilę. Tu fota, tam fota, owoce na kolację i śniadanie, kolejna fota w sklepie, w którym kupuję browara a pan z radością przyjmuje 1 yuana w monecie, chyba dawno takiej wersji nie widział (niestety zapomniałem, że chciałem sobie zostawić na pamiątkę) i vanem wracam do domu.

We wsi We wsi We wsi We wsi We wsi We wsi We wsi We wsi We wsi Wsiowy supermarket Wioskowa princessa We wsi w domu pana We wsi w domu pana - przygotowania na przyjście gości We wsi w domu pana - wspólny lanczyk We wsi w domu pana We wsi w domu pana Wieś Pani w Shengcun Pani w Shengcun Pani w Shengcun Pani w Shengcun ]]>
http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/07/12/okolice-duoyishu-ciag-dalszy/feed/ 0
Duoyishu http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/07/11/duoyishu/?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=duoyishu http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/07/11/duoyishu/#comments Wed, 11 Jul 2012 04:36:44 +0000 gadjo http://gadjo4.karczmarczyk.pl/?p=3084 Continue reading ]]> Z Jianshui jadę do miasta Nansha, stamtąd od razu łapię busa do Xinjie i następnie do Douyishu, skąd zaczynam iść dalej drogą w kierunku Pugaolao, a przynajmniej tak mi się wydaje. Łapie mnie jakiś busik, który podwozi parę kilometrów, nie mogąc się dogadać za bardzo gdzie chcę jechać wyjmuję laptoka i pokazuję mu nazwę Pugaolao. Okazuje się, że trochę przedobrzyłem, wracamy z powrotem do Duoyishu do miejsca, z którego mnie zabrał i pokazuje, że muszę iść dalej pieszo dróżką w dół. Kasiory za podrzucenie tam i z powrotem nie chce.

Wbrew przewodnikowym informacjom nie musimy kupować żadnych biletów wstępu, nie wiem czy one obowiązują tylko w zimowym sezonie czy przez cały rok ale tylko na specjalne tarasy widokowe (które mają sens tylko dla tych co nie mają czasu szlajać się po polach tylko chcą na szybko pyknąć fotę z drogi).

Ląduję w Sunny Guest House, we wsi z labiryntem uliczek trzeba się kierować strzałkami pokazującymi Sunshine Inn, nie wiem czy to inny hotel czy komuś się nazwy pomyliły. Po chwili relaksu uderzam razem z jednym ziomkiem z Izraela na tarasy, gdzie poza ryżem wszędzie dookoła trafiamy na ładną tęczę a potem do bliżej nieokreślonej wioski, w której bratamy się z 80-letnimi tubylcami. Wracamy do głównej drogi i stamtąd do domu, wpadając na chwilę na platformę widokową (taką darmową).

Następnego dnia budzę się przed 5tą rano z zamiarem sfocenia wschodu, ale przez mgłę nic nie widać. Późnym rankiem ruszamy stopem w 3 osoby w okolice Qingkou a stamtąd leci traska przez pola, najpierw do sympatycznej kamienisto-ceglanej wiochy Malizhai, potem mamy w planie dotrzeć do Shengcun, ale się gubimy i lądujemy w Xinjie przekraczając jeszcze kolejne 2 wiochy.

Pogoda jest przewidywalna prawie co do minuty – wcześnie rano gęsta mgła i chmury, w okolicach 7-8 leje deszcz, koło 10ej się rozpogadza, o 17ej znowu zaczyna padać deszcz, po deszczu robi się mgliście aby w końcu po 20ej znowo się trochę przejaśniło. Tak było jak na razie przez 3 kolejne dni.

Okolice Duoyishu Okolice Duoyishu Okolice Duoyishu Tęcza w okolicach Duoyishu Tęcza w okolicach Duoyishu Okolice Duoyishu Okolice Duoyishu Okolice Duoyishu Okolice Duoyishu Okolice Duoyishu Nocny widok z Sunny Guest House w Duoyishu Duoyishu we mgle Qingkou Grób z potrzebnymi po śmierci rzeczami, okolice Qingkou Smętarz w Malizhai Malizhai A kysz przedziwna istoto! Kamienno-ceglana wieś Malizhai Malizhai Malizhai Malizhai Malizhai Malizhai Malizhai, no photo! Gdzieś na polu Czy na pewno dobrze idziemy? Pani na polu Zamglone Duoyishu Okolice Duoyishu Okolice Duoyishu ]]>
http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2012/07/11/duoyishu/feed/ 2