Gadjo Delhi 4 » Ginni http://gadjo4.karczmarczyk.pl Just another traveller's blog Thu, 09 Aug 2012 12:00:54 +0000 en-US hourly 1 http://wordpress.org/?v=3.4.1 Munsyari http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2011/12/07/munsyari-2/?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=munsyari-2 http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2011/12/07/munsyari-2/#comments Wed, 07 Dec 2011 09:01:29 +0000 gadjo http://gadjo4.karczmarczyk.pl/?p=601 Continue reading ]]> W szkole na rooftopie siedzi sobie dyrektor z kilkoma nauczycielami, oglądają razem mecze, zapraszają mnie na górę a potem na wizytację szkoły. Coś mi każą mówić do biednych dzieci, więc coś mówię, robię zdjęcie i wychodzę. Za pół godziny koniec lekcji, wtedy wszyscy się zbierają i odśpiewywują Vande Mataram, taka tutejsza Rota. To po lekcjach, bo przed lekcjami jest dłuższy apel, jest Jana Gana Mana (hymn) oraz parę innych narodowych przyśpiewek. Młodsi śpiewają tylko hymn, ale za to mają rozgrzewkę, jeden z uczniów staje na podeście i pokazuje ruchy, reszta je powtarza. Najmłodsi dodatkowo robią rundkę truchtem dookoła boiska.

W Ginni również zostaję wezwany przez nauczyciela w trybie pilnym, każe mi tłumaczyć z angielskiego na hindi, niestety nie wszystko umiem. Robię zdjęcie i spadam dalej, bo choć z Birthee wiocha wyglądała bardzo fajnie to zasadniczo nic tu nie ma, a i łazić mi się za bardzo nie chce, miało być leniwie.

Cholernie zimny pokój, śpię w pełnym umundurowaniu pod kocem i kołdrą.

Powrotnego jeepa mam o 5ej rano, zjadam przygotowane wcześniej przez mamuśkę chapati z surowymi pomidorami z jakąś dziwną przyprawą i w miarę punktualnie ruszamy. Tylko, że w przeciwnym kierunku, zabrać z miasta jeszcze 2 pasażerów, potem wracamy do punktu wyjścia, ekipa robi sobie ponad godzinną przerwę na herbatkę, fajkę i ploteczki. I dobrze, bo im wcześniej przyjadę tym bardziej w nocy będę w Delhi, 2-3 godzinne opóźnienie jest mi bardzo na rękę. Więc tu godzina, druga po drodze, bo jakiś mega zator się zrobił na remontowanej drodze, o 18ej po 12h jazdy jeepem jestem w Haldwani, o 20ej wsiadam do autobusu do Delhi stęskniony za ciepłem i Subwayem.

Widoczek z Birthee Łupaczka kamieni Nosicielki Nosicielki Pani Nosiciele Birthee Jemy Domek we wsi Girigaon Ginni Widoczek ogólny na Girigaon Ginni widziana z Ginni Bendu I am a passanger Na porannym spacerku Pani Bus stand w Munsyari Krykiet Krykiet Piłka wpadła w trawę (6 punktów dla drużyny odbijającego) Krykiet Kibole Krykiet Dziecko Szkoła w Munsyari, po prawej córka dyrektora Szkoła w Munsyari Szkoła w Munsyari Dzieci gotowe do odśpiewania "Vande Mataram" po lekcjach Syn dyrektora szkoły w Munsyari Jemy Szkoła w Ginni But Widok z Birthee na Ginni Birthee Dziewczynka Pani czyści knajpianą kuchnię Pani Pani i dziecko Pani z profilu Dzieci wracają ze szkoły (Birthee) Nosicielka Pani Poranny szkolny apel w Munsyari Lekcja Pan dyrektor podpisuje dzienniki na koniec miesiąca oglądając sobie krykieta na tarasie ]]>
http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2011/12/07/munsyari-2/feed/ 2
Almora, Bageshwar, Munsyari http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2011/12/05/almora-bageshwar-munsyari/?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=almora-bageshwar-munsyari http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2011/12/05/almora-bageshwar-munsyari/#comments Mon, 05 Dec 2011 09:01:18 +0000 gadjo http://gadjo4.karczmarczyk.pl/?p=569 Continue reading ]]> Almora

Fajnie położone miasteczko na szczycie górki. Same dziwaki się do mnie przyczepiają. W poniedziałek wybieram się busem 10km za miasto do wsi Kosi, żeby sobie spacerkiem wrócić do Almory. Po drodze zagaduje mnie dziadek, który coś do mnie gada w hindi co jakiś czas wtrącając „Ja tu gadam w hindi a ty nic nie rozumiesz hehehe”. I tak przez 15 minut dopóki nie dojdzie do własnego domu.

Gdzieś na pagórkach znajduję ściankę do wspinania, byłaby fajna i do wspinaczki pod górę i do trawersu, ale skała jest bardzo miękka i co chwila odrywa się kawałek, którego trzymam się ręką albo na którym stoję. W Rishikeshu było to samo.

Następnego dnia spotykam kolejnego lekko świrniętego gadułę, mówi, że jest kandydatem na następnego prezydenta Indii, coś przebąkuje o teorii Einsteina, że niby ją revised, ale nie wiem co miał na myśli, itp. Nakierowuje mnie na jakiegoś pastora kawałek stąd, w moim notesie zapisuje oficjalny list polecający:

22nd November 2011

Dr/D.Sc. Hermant Pant (His Excellency/India), Bharat Bhawan (State of India House and Estate), near Methodist Church, Almora

Dear Pastor David Moses,

A good friend JACK from POLAND wants to meet you, who has come on sightseeing mission. Please help him …tu coś nieczytelnie… Podpis, 22/11/2011

Pastor okazuje się być głową protestanckiego kościoła (Himalaya Regional Director) na cały Uttarakhand. Żyje sobie skromnie w domku, gdzie na parterze jest jakaś jego szkoła komputerowa, na 1ym piętrze mieszkanie, na 2gim kościół, no i oczywiście rooftop. Uśmiechnięty przez cały czas, też gaduła, opowiada mi wzruszającą historię swojego życia o tym jak był chory i pewnej nocy zobaczył przy swoim łóżku wielkie światło i wysuwającą się ze światła rękę, która go uleczyła. Mówi, że Hermant nie jest w pełni sił umysłowych, opuściła go żona i dzieci, nie ma się nim kto zająć na starość, czasem wpada do pastora coś zjeść, pogadać lub po kasę. Jemy sobie lunch, spadam do hotelu.

Hermant proponował mi również spotkanie z szefem Socialist Janta Party, mieszka w pobliżu pastora, ale w sumie już się najadłem, więc nie muszę nikogo więcej odwiedzać.

Poza tym nuda, na dłuższe łażenie po pagórach nie mam ochoty, wycieczka do pobliskiego Kosi ze skałkami po drodze mi wystarcza, zostaję 3 dni chyba tylko dlatego, że mają tu dobrego Chicken Kadai w Alka Restaurant.

Bageshwar

Nic tu nie ma. Może jakiś jeden widoczek 12km w stronę Almory czy trochę mniej km w stronę Munsyari, ale poza tym słabo (stosunkowo).

Munsyari

No może trochę przesadziłem z zachwytami, są miejsca gdzie jest ładniej, ale i tak jest ok. Autobus, który wg. LP miał jechać jakieś 6h jedzie 3h dłużej, ale specjalnie mi to nie przeszkadza, bo przez cały czas mam widoczki na pagóry, w Thalu przez moment widać jakiś biały szczyt, więcej się pokazuje gdy wjeżdżamy na drugą stronę góry, na tą po której jest Munsyari. To co widać to Panchachuli Range, Nanda Devi i podobne są schowane za jakimiś mniejszymi górkami. Ale i tak jest ok, tylko zimno. Niby jestem w ciepłym kraju, ale jednak na północy, na ponad 2200m, no i jest koniec listopada. Wbijam się najpierw do jakiejś ciemnej knajpy przy bus standzie, jest ryż, mięcho i warzywa, obsługująca mamuśka mówi do mnie „Siadaj dziecko, jedz, jedz. Jeszcze ryżu? Może warzywek?”.

I tak sobie spędzam tu kilka leniwych, zimnych, ale słonecznych dni, kręcąc się pomiędzy tą knajpą, szkołą z boiskiem do krykieta (gdzie akurat trwa jakiś turniej z udzałem krykiecistów z Munsyari i okolic, potrwa jeszcze kilka tygodni) a Birthee, 33 km przed Munsyari.

Pan "Ja tu gadam w hindy a ty nic nie rozumiesz hehehe" z wujkiem Widoczek z Almory Hermant pozucje z Timesem Hermant czyta Timesa David Moses, The Pastor Tragarz Widok z Almory Pani Pankhu, gdzieś po drodze do Munsyari Thal, ok 70km (i 3 godziny jazdy) przed Munsyari Gdzieś po drodze do Munsyari Gdzieś po drodze do Munsyari, pomarańczowy targ Gdzieś po drodze do Munsyari Gdzieś po drodze do Munsyari Gdzieś po drodze do Munsyari Gdzieś po drodze do Munsyari Ratapani, pomiędzy Birthee i Munsyari Góra Panchachuli chyba Wioska i góry Krykiet i góry Munsyari i góry Pani Krajalnia drobiu w Munsyari Dama z łasiczką Pierwsze promyki w Ginni Dziecko Birthee Fall Birthee Fall do góry nogami ]]>
http://gadjo4.karczmarczyk.pl/2011/12/05/almora-bageshwar-munsyari/feed/ 0