Duoyishu

Z Jianshui jadę do miasta Nansha, stamtąd od razu łapię busa do Xinjie i następnie do Douyishu, skąd zaczynam iść dalej drogą w kierunku Pugaolao, a przynajmniej tak mi się wydaje. Łapie mnie jakiś busik, który podwozi parę kilometrów, nie mogąc się dogadać za bardzo gdzie chcę jechać wyjmuję laptoka i pokazuję mu nazwę Pugaolao. Okazuje się, że trochę przedobrzyłem, wracamy z powrotem do Duoyishu do miejsca, z którego mnie zabrał i pokazuje, że muszę iść dalej pieszo dróżką w dół. Kasiory za podrzucenie tam i z powrotem nie chce.

Wbrew przewodnikowym informacjom nie musimy kupować żadnych biletów wstępu, nie wiem czy one obowiązują tylko w zimowym sezonie czy przez cały rok ale tylko na specjalne tarasy widokowe (które mają sens tylko dla tych co nie mają czasu szlajać się po polach tylko chcą na szybko pyknąć fotę z drogi).

Ląduję w Sunny Guest House, we wsi z labiryntem uliczek trzeba się kierować strzałkami pokazującymi Sunshine Inn, nie wiem czy to inny hotel czy komuś się nazwy pomyliły. Po chwili relaksu uderzam razem z jednym ziomkiem z Izraela na tarasy, gdzie poza ryżem wszędzie dookoła trafiamy na ładną tęczę a potem do bliżej nieokreślonej wioski, w której bratamy się z 80-letnimi tubylcami. Wracamy do głównej drogi i stamtąd do domu, wpadając na chwilę na platformę widokową (taką darmową).

Następnego dnia budzę się przed 5tą rano z zamiarem sfocenia wschodu, ale przez mgłę nic nie widać. Późnym rankiem ruszamy stopem w 3 osoby w okolice Qingkou a stamtąd leci traska przez pola, najpierw do sympatycznej kamienisto-ceglanej wiochy Malizhai, potem mamy w planie dotrzeć do Shengcun, ale się gubimy i lądujemy w Xinjie przekraczając jeszcze kolejne 2 wiochy.

Pogoda jest przewidywalna prawie co do minuty – wcześnie rano gęsta mgła i chmury, w okolicach 7-8 leje deszcz, koło 10ej się rozpogadza, o 17ej znowu zaczyna padać deszcz, po deszczu robi się mgliście aby w końcu po 20ej znowo się trochę przejaśniło. Tak było jak na razie przez 3 kolejne dni.

Tagged , , , , , , , , , , ,

2 Comments

Swallow’s Cavern, Miandian

Jaskinia jest ogromna, fajne widoczki, trochę jarmarczne oświetlenie, ale przynajmniej wygląda kolorowo na fotkach. Wjazd 80y. Najlepiej podpiąć się pod jakąś grupę z przewodnikiem, bo wtedy pani przewodniczka (w tradycyjnym stroju) zapala światełka, jako iż normalnie bywa ciemnawo. Być może w lepszym sezonie wszystko jest rozświetlone przez cały czas.

Z powrotem łapię tuktuka do pobliskiej wsi Miandian, gdzie jest fajny bazarek z fajnymi babkami, ulicznymi dentystami dłubiącymi klientom w zębach, pijanymi bilardzistami, panem co sprzedaje starszemu pokoleniu radyjka na USB, od którego kopiuję na lapka gigabajcik bardzo lokalnej muzy i masą innych gapiących się na mnie ludzi.

Tagged , , , ,

Comments Off

Jianshui i okolice

Tagged , , , , , ,

Comments Off

Kunming

Po dojechaniu w okolice Cloudland Youth Hostel próbuję go namierzyć, niestety gdzieś się gubię, ale po zapytaniu stojących i nudzących się policjantów jeden z nich zabiera mnie bezpośrednio na miejsce skuterkiem (ale średnio mi się tu podoba, następnego dnia przenoszę się do Camelli).

Miasto jak miasto, są ulice, budynki, sklepy, parki, ludzie śpiewają, tańczą, gimnastykują się na ulicach, sklepowi sprzedawcy obębniają poranne apele itp. Normalka. Prawie nie pada.

Chuang Ku (The Loft) wygląda ok, kilka galerii z obrazami, czasem jakieś fotografie się być może trafią, choć ja nie widziałem, i miejsca koncertowo-performansowe. Nie zawsze się coś dzieje, ale można zajrzeć i popytać.

Update Kunmingczanek.

Tagged , ,

Comments Off

Kunmingczanki

Klik

Tagged , ,

Comments Off