Barsana, Govardhan, Mathura

Z Delhi (gdzie poza wycieczką do Nizamuddin Dargah wpadłem też po to, żeby przedłużyć wizę – udało się, i to bezpłatnie) ciężko jest mi wyjechać, nie dość, że opanowałem komunikację miejską do Nizamuddina, gdzie jest fantastyczne żarcie (w tym tanie kebaby i romali roti), to jeszcze minutę od hotelu wyczaiłem nie mniej fantastyczną szarlotkę, którą masowo wcinam na kolację, bo po 20ej jest o 30% tańsza. Dochodząc do dworca jeszcze nie bardzo wiem dokąd pojadę, znam tylko kierunek – z powrotem w okolice Mathury. Do dworca w końcu nie dochodzą, bo łapię po drodze pasujący autobus, a że na przewodnikowej mapie wychodzi, że po drodze jest Nandgaon i Barsana, kolejne miasteczka, gdzie się hucznie obchodzi Holi to tamże właśnie jadę. Dojeżdżam do Chatty a stąd ok. 10km do Barsany na dachu rikszy (w końcu!), chociaż tylko kawałek, bo potem się zwalnia miejsce w środku.

Białasów nie ma (poza kilkoma krisznowcami w zaawansowanym stadium), jest masa wąskich uliczek, dwie świątynie na górce – Radha Rani Mandir i Shri Kushal Bihari Ji Mandir – całkiem spoko, a do tego cała masa mniejszych we wsi i kilka kolejnych widocznych z daleka. I dwa guest house’y – Radhika i Shri Ji Atithi. Wbijam się do drugiego za 2 stówy za nockę, rano i po południu robię wycieczkę do mandirów a przez resztę dnia próbuję dojść do ładu z fotkami z Mamallapuram.

Govardhan jest większy, najciekawsze rzeczy są porozrzucane po okolicach, ale jest za gorąco, żeby łazić, robię sobie tylko wycieczkę do jednej wiochy obok, całkiem sympatycznej z resztą. Następnego dnia jadę do Mathury, jeszcze większego miasta, z całkiem sporą świątynia, gdzie się urodził Krishna i z niewiele mniejszym meczetem obok, ale nie można włazić z aparatem, więc też olewam i nazajutrzejszego dnia zmykam do Varanasi.

Tagged , , , , , , , ,

Comments Off

Holi – zdjęcia

Mały zestawik z Holi we Vrindavanie

Tagged , , , , ,

Comments Off

Delhi – Nizamuddin Dargah i okolice Qutab Minar

Vinit napomknął coś o jakimś festiwalu w Nizamuddin Dargah, spędzam więc tam kolejne 3 dni focąc i słuchają qawwali. W niedzielę z kolei jest jakieś fotograficzne spotkanie w okolicach Qutab Minar, na które się niestety spóźniam, bo po drodze jest całkiem sympatyczny Mehrauli Archeological Park i potem jest dużo małych uliczek, w których się gubię. Ale jeszcze zastaję Vinita i innych pstrykaczy o różnych skillach – od początkujących po nagradzanych artystów. Prowadzą biblioteczkę z książkami fotograficznymi, które dostali od zawodowców. Poza biblioteczką są też spotkania, pogadanki, warsztaty itp. Z kilkoma osobami jedziemy razem na Paharganj do knajpy a z tamtąd mam rzut beretem do hotelu.

Nizamuddin Dargah – zdjęcia

I jeszcze parę ujęć z okolic Dargah oraz Mehrauli

 

Tagged , , , , ,

Comments Off

Vrindavan – Holi Hai!

Hare Krishna!

Do Agry przyjeżdżam wieczorem, nie chce mi się szukać noclegu, koczuję na dworcu. O 3ej wsiadam w pociąg do Mathury, z zamiarem dokoczowania tam, ale w na PKP w Mathurze czeka autobus do Vrindavanu, szybko się zapełnia i koło 5ej rano już jestem w Vrindavanie. Trochę spacerku po ciemnych ulicach, herbatka tu i tam i jakoś czas zlatuje. Im bardziej się przejaśnia tym częściej można spotkać grupki maszerujące do światyń i śpiewające “Hare Hare”.

Po zajrzeniu do jednego czy dwóch hoteli, żeby się spytać o pokój (ale nic wolnego nie ma), spotykam parkę ukraińsko-białoruską Lenę i Jurija. Niby krisznowcy, ale wyglądają i zachowują się normalnie, nawet jak ruscy nie wyglądają. Idziemy razem do ISKCONa (International Society for Krishna Consciousness), bo tam jak powiedział mi jeden z panów przy herbatce jest szansa znaleźć nocleg. Lena idzie obadać temat, z noclegu nici, nie bardzo zajarzyłem dlaczego, ale jakaś pani (Ukrainka oczywiście, na tyle ich tutaj dużo, że nawet niektóry szyldy na sklepach są po rusku) pomoże nam coś znaleźć.  Lądujemy w jakimś nieoznakowanym guest housie z dużą liczbą dużych pokoi (Kuldeep Sharma, Vrinda Diary Products, 70, Chaitnya Vihar 1st, Opp. Radhe Dam, Vrindavan, 400INR za duży pokój z kiblem i ciepłą wodą to całkiem dobra cena, do tego w sklepiku na dole mają dobre jogurciki), wbijamy się do jednego pokoju w 3 osoby więc wychodzi bardzo sensownie.

Ostatniej nocy w ogóle nie spałem, ale niedługo zacznie się akcja na ulicy, szkoda teraz tracić czas. Aparatu niczym nie zabezpieczam myśląc, że może nie będzie źle, ale to nie nasz lany poniedziałek, gdzie z kilometra widać, że zaraz 2 osoby podbiegną oblać wodą. Tutaj na ulicy są tłumy, prawie każdy uzbrojony w kolory woreczek (lub wór), aparat szybko pokrywa się białym kurzem, ja jeszcze szybciej. Wracam do domu ubrać aparat w siatkę. Jest lepiej, ale i tak i proszek wbija się wszędzie. A pierwszy dzień to tak na prawdę jeszcze nie Holi, główna impreza jest drugiego dnia. Wtedy już jest nie tylko proszek czy pianka w sprayu, dochodzą jeszcze wiadra z kolorową wodą. Z ziemi, z powietrza, z przodu, z tyłu… Na ulicy nie masz szans przejść suchym, ale można schować się w świątyni, w jakimś sklepie, czy po prostu siąść na herbatkę.

Koło jednej z herbatek jest koleś podbiegający do ludzi z wiadrem i niby wylewający wodę z wiadra na głowę przyprawiając bidaków o zawał serca, ale wiadro okazuje się być puste. Wszyscy w śmiech, uściski, radhe radhe, i wtedy leci woda z mniejszego wiaderka. Taki żarcik. Wczesnym popołudniem zabawa się kończy, potem można co najwyżej dostać mokrą szmatą.

W międzyczasie pod ISKCONem dajemy z Leną wywiad do Sahra TV. Dziennikarz prosi tybulców o chwilowe nieznęcanie się nad nami, ale mówi też, że po skończeniu wywiadu mogą się na nas rzucić. Co też kilkunastu kolesi z woreczkami uczyniło.

Świątyń jest tu od groma, fotki głównie mam z ISKCONa (gdzie się wbijam zawsze tajnym tylnym wejście, bo przednie jest oblężone przez tłum wizytujących i rzucających proszkiem) i okolic, parę z Banke Bihari, ale niedużo, bo był zakaz. Po drodze do autostrady, z której jeżdżą co chwila autobusy do Delhi jest megawyczesany posąg jakiejś bogini i Hanumana, miejsce się nazywa Maa Vaishno Devi Ashram i jest już właściwie nie we Vrindavanie ale we wsi Chhatikara, jakieś 3km od ISKCONa (z 2 plecakami na plecach to 5km). Niestety tu był zakaz focenia, poza tym słońce nie z tej strony co trzeba, ale zawsze można sobie wygooglać.

Zdjęcia z Holi będą jak ogarnę.

Tagged , , , , , , , , , , , ,

Comments Off

Kolkata

Trochę fanu z trójką Polaków zasiadających w tym samym hotelu + z innymi sąsiadami-dziwakami.

Tagged , ,

Comments Off